Aktualnie znajdujesz się na:

Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Konrad Cop - trener wicemistrzów Polski młodzików o sukcesie drużyny i swoim osobistym osiągnięciu

Konrad Cop, młody trener MOS Wola, który doprowadził swoich wychowanków do wicemistrzostwa Polski opowiada nam o swoich emocjach, odczuciach i przemyśleniach związanych z pierwszym w jego zawodowym życiu udziale w mistrzostwach Polski.

Oto co opowiedział Redakcji naszej strony trener wicemistrzów Polski, Konrad Cop:

- Jesteśmy bardzo szczęśliwi z osiągniętego rezultatu i zdobycia pierwszego medalu w historii MOS-u w kategorii młodzika. Jest to obecnie nasz największy sukces w krótkiej przygodzie siatkarskiej.

   Złoty medal z Zabrza z kategorii minisiatkówki, był kamieniem węgielnym pod ten sukces. Pokazał wtedy jeszcze bardzo młodym chłopcom, jak smakuje wygrana w dużym  turnieju. Śmieję się, że jesteśmy prekursorami  tego,  co niezdobyte w MOS-ie. Wywalczyliśmy pierwszy medal w minisiatkówce (złoty w 2010r.) i teraz medal w młodziku. Marzyliśmy, żeby był taki sam jak ten z Zabrza, ale srebro też nas cieszy.


    Jestem bardzo dumny z chłopaków za serce, które włożyli w turniej. Mieliśmy w tych mistrzostwach niesamowitą zdolność wychodzenia z ciężkich opresji i odradzania się, mimo niekorzystnych wyników. Zwycięstwo w pierwszym secie z Łodzią, kiedy przegrywaliśmy 13-22, czy w półfinale z Dunajcem Nowy Sącz 14-19 są świetnym przykładem naszej walki do końca. Niewiele zabrakło, żebyśmy w drugim secie finałowego meczu wygrali  partię przegrywając 8-17, a jednak walczyliśmy do końca i przegraliśmy minimalnie, 23:25. Rozegraliśmy naprawdę znakomity turniej, w którym porażki doznaliśmy dopiero w finale i to minimalnym stosunkiem punktowym. W całym turnieju straciliśmy dwa sety w pięciu meczach, niestety te najważniejsze…


    Po meczu finałowym byliśmy bardzo rozgoryczeni, w głowie mieliśmy akcje , które mogliśmy przekuć na swoją korzyść i zwyciężyć. Wytykaliśmy sobie sytuacje, w których mogliśmy zachować się lepiej. Ale nie tędy droga. Zrobiliśmy wspaniałą rzecz, a niektóre zespoły chciałyby być na naszym miejscu. Wycisnęliśmy z siebie maksimum i każdy z nas może uczciwie spojrzeć w lustro i powiedzieć : „Dałem z siebie wszystko”. Zostawiliśmy po sobie bardzo dobry obraz gry i mimo porażki w finale, wstydu klubowi nie przynieśliśmy. Serdecznie gratuluję zwycięstwa AKS-owi Resovii Rzeszów i jej trenerowi Grzegorzowi Wiszowi. Stworzyliśmy razem wspaniałe widowisko, a swoją postawą fair play po zakończeniu meczu pokazaliście, że jak najbardziej zasłużyliście na ten tytuł.

   Niestety, poziomowi i randze spotkania nie dorównał pan Jacek Broński, sędzia pierwszy meczu finałowego. Resovia była na tyle świetnym zespołem, że słupkowy nie powinien pokazywać, że właśnie z nią sympatyzuje. Piłki gwizdane z naszej strony jako podwójne, z drugiej strony, często bardziej nieczyste, były dobre. Kulminacyjnym punktem, mającym wpływ na wynik spotkania były kartki w tie-breaku. Zachowanie naszego środkowego Wiktora Siewierskiego, może nie do końca było sportowe, ale wynikało z bólu, po kontakcie z przeciwnikiem, który wskoczył na nogę Wiktora, po prawidłowej akcji drużyny MOS-u. Nasz zawodnik, biorący udział w niezamierzonej kolizji z rywalem, powinien zostać upomniany, za zwracanie uwagi rywalowi, że gra niebezpiecznie,  a nie karany żółtą kartką i stratą punktu przez  zespół. Jeżeli za takie zachowanie daje się kartonik, to „przyjacielskie” spotkanie pod siatką z finałów Plus Ligi Fontelesa i Ignaczaka powinno zostać ukarane dyskwalifikacją na kilka spotkań. Nie zostało nawet kartką… Jeżeli Pan Broński był tak rygorystyczny, to dlaczego nie ukarał kartką, przedwczesnej radości zawodników Rzeszowa, którzy zdjęli koszulki i zeszli z parkietu  w czasie meczu. Czerwona kartka dla trenera Felczaka dodała jeszcze komizmu całej sytuacji. Dla mnie najbardziej utytułowany trener MOS-u zyskał miano „polskiego Stojczewa” :) (trener Trentino Volley Radostin Stojczew został ukarany czerwoną kartką podczas finałowego spotkania o scudetto z Piacenzą). Jeżeli pan sędzia Broński  chciał być głównym bohaterem spotkania, to mu się to udało. Ale Oscara za nie nie dostanie, co najwyżej Złotą Malinę…

Wielkie brawa za przygotowaną imprezę należą się organizatorom, którzy stworzyli znakomity show, rodem z Ligi Światowej. Niestety padliśmy trochę ofiarą zastosowanego w tym turnieju regulaminu rozgrywek w myśl którego  gospodarz  rozgrywał wszystkie mecze na swojej hali, o czym wiedzieliśmy wcześniej.  Nasza drużyna musiała swój najważniejszy, finałowy mecz grać po zaledwie kilkunastu minutach zapoznania się z nową dla nas halą, zaś nasi rywale, Resovia – mieli okazję grać w tej hali już piąty mecz z rzędu. Nie słyszałem, żeby coś takiego wydarzyło się na jakimkolwiek turnieju finałowym.


Powoli kończymy najlepszy dla nas sezon zwieńczony srebrnym medalem. W oficjalnych meczach rangi PZPS-u rozegraliśmy 34 spotkania doznając tylko 3 porażek i tracąc 8 setów. Wygraliśmy międzynarodowe turnieje "Wola - Cup", turniej im. Huberta Jerzego Wagnera w Bydgoszczy oraz turniej na Słowacji o puchar „Primatora mesta Svidnik”. Ze wszystkich turniejów zagranicznych czy ogólnopolskich wracaliśmy z miejscem na pudle. Chłopcy w większości reprezentują Gimnazjum nr 48, w barwach którego wygraliśmy w tym roku Warszawską Olimpiadę Młodzieży. Czterech zawodników zostało powołanych do meczowej szóstki kadry makroregionu Siatkarskich Ośrodków Szkolnych, a sześciu na campy. Przed nami jeszcze rozgrywki plażowe, w których też chcemy zaznaczyć swoją obecność. Reasumując, jest to naprawdę znakomity dla nas sezon.


Przechodząc do podziękowań na wstępie chciałem podziękować moim młodym wojownikom, za zaufanie jakim mnie obdarzyli i całkowite podporządkowanie systemowi pracy i wartościom, które wyznaję. Dla mnie jesteście jak młodsi bracia i tworzycie moją drużynę marzeń. Obiecuję Wam, że jeszcze się odkujemy i ten upragniony złoty medal zdobędziemy.


    Dziękuję Panu Prezesowi  klubu Krzysztofowi Zimnickiemu i Panu Dyrektorowi  MOS-u Pawłowi Wasilewskiemu, za stworzenie bardzo dobrych warunków do pracy. W szczególności chciałem podziękować mojemu inspiratorowi i człowiekowi , bez którego nie byłoby mnie tu gdzie jestem - Krzysztofowi Felczakowi, który pomagał mi w prowadzeniu ekipy od Mistrzostw Mazowsza. Dziękuję wspaniałym rodzicom,  a zwłaszcza kierownikowi drużyny,  panu Andrzejowi Warzywodzie, którzy na każdym kroku nas wspierali, a na meczach wspaniale nas dopingowali. Jestem wdzięczny Bartkowi Kruszewskiemu za przygotowanie prewencyjne chłopców i postawienie ich na nogi na finałach oraz  Bartkowi Kaczmarkowi – statystykowi Politechniki Warszawskiej i wychowankowii MOS-u Wola, który wspaniale wkomponował się do zespołu i pomagał mi przygotowywać odprawy przedmeczowe i taktykę.

   Na koniec chciałem podziękować Bogu, bez którego nie potrafiłbym osiągnąć zamierzonych celów, a także nie dałbym sobie rady z problemami i porażkami, nie tylko stricte sportowymi, ale także w życiu codziennym.

Trenera Konrada Copa wysłuchał : Xawery

Komentarz (1)

Dodaj komentarz
  • Brawo, gratulacje Panie Konradzie. Oczywiście, ze sędzia był nieprzychylny, szukał powodu, by dać kartkę i pomóc Resovii.Skompromitował się zupełnie nie dając kartki, ani nawet pomachania palcem graczom Resovii kiedy zdjęli koszulki i zeszli z boiska bez konsekwencji. Nie chciał im dać kartki, ale znalazł czerwoną na Pana Felczaka. Niestety, bogate kluby, z wielką kasą,ustawiają sędziów. I na każdym poziomie widać, że wielcy polskiej siatkówki mają przychylność mafii sędziowskiej.
    tomaszek
    2013/05/23 23:28

Opcje strony

do góry